Produkowane od roku 2011 Volvo V60 kombi ma w segmencie D dużą konkurencję kultowych aut z zachodniej Europy. Popularne modele BMW, Audi oraz Volkswagena z tego segmentu sprzedają się na pniu, nie ze względu na wyższość nad tym modelem, a ze względu na powtarzalność. Każda kolejna generacja jest dobra. Gdy kierowca jeździ samochodem, który nie sprawia mu kłopotów, sięga po jego koleją odsłonę i nie rozgląda się za inną marką. Według mnie to zła decyzja, ze względu na mniej popularne solidne auta produkowane w Skandynawii.
Standardowe V60 przed i po liftingu
Szwedzi nie spieszą się z wprowadzeniem nowej generacji aut osobowych, ponieważ ich obecne modele przeszły w 2013 roku face lifting. Zobaczcie sami poniższe zdjęcie (pierwsze od góry) przedstawiające Volvo V60 z roku 2011 oraz drugą fotografię tego samego modelu po dużej zmianie wizualnej, praktycznie całego przedniego zderzaka i maski.
Te zmiany dodały agresywnego wyglądu oraz wprowadziły nowe hybrydowe jednostki napędowe. Praktycznie bez żadnych istotnych modyfikacji osiągów, podstawowe modele (http://www.volvocars.com/pl/modele/nowe-modele/v60) osiągały przyspieszenie rzędu 8-9 sekund do setki. To wynik, który gwarantowały jednostki T3 i T4 Turbo w 150-180 konnych silnikach benzynowych.
Polestar – tylko dla pasjonatów mocy?
W wersji Polestar Volvo V60 mamy do czynienia z autem, którego przeznaczeniem jest jazda sportowa. Mieszkając w Niemczech niedaleko toru Nurburgring można by pokusić się o kręcenie fajnych czasów, dla aut typu kombi. Sedan V60 również otrzymał stosowne ulepszenia, które przekładają się nie tylko na większą moc, ale dostosowanie narzędzi kierowcy. Łopatki do zmiany biegów przy kierownicy pozwalają precyzyjnie zmieniać biegi, osiągając lepsze wyniki na torze. Dla kierowcy, który kupi Polestara do jazdy cywilnej, będzie liczyć się większe przyspieszenie, które uzyskano dzięki zmniejszeniu masy silnika i dodaniu 61 KM. Kosmetyczne zmiany możecie podziwiać na fotografii poniżej. Dodam tylko, że spalanie paliwa podczas rozsądnej jazdy w trasie nie powinno przekraczać 8 litrów na 100 kilometrów. Taki wynik przy silniku o mocy 367 KM zdarza się tylko w samochodach z Europy. Gdybym pisał o nowym Camaro, to nie zdziwiłbym się, gdyby pochłaniał dwa razy tyle paliwa podczas spokojnej jazdy.