Gdy uderzasz swojego szefa w twarz, możesz już zacząć myśleć o szukaniu nowego pracodawcy. Niektórzy ludzie polecieliby z tym do sądu i zażądali odszkodowania. W przypadku Jeremy’ego Clarksona sprawa zakończyła się zwolnieniem bez konsekwencji. Cios w twarz był dla producenta programu Top Gear dodatkowym negatywnym skutkiem związanym ze stratą najlepiej zarabiającego show w BBC. Teraz show wraca pod inną nazwą, z tą samą ekipą prowadzących i podobną koncepcją programu.
Jestem fanem starych odcinków programu motoryzacyjnego Top Gear. Od 3 sezonu śledziłem poczynania prowadzących, którzy uczestniczyli w rozmaitych wyzwaniach motoryzacyjnych. Szczególnie zabawne były te przeprowadzone w USA i krajach Afrykańskich. Uwielbiałem recenzje supersamochodów i testy aut, które rywalizowały z człowiekiem. Była to formuła programu, która stawiała bardziej na rozrywkę. Czy w The Gran Tour jest inaczej? W żadnym razie. Forma programu jest dalej taka sama. Samochody, których większość z was nie kupi przedstawione w oryginalnej formie, którą kopiują wszystkie inne programy motoryzacyjne.
Ważną informacją dla wszystkich widzów Top Gear, którzy chcą oglądać nowe odcinki z Claksonem, Mayem i Hammondem, jest zmiana stacji, na której są nadawane. Żeby oglądać program legalnie, należy wykupić abonament dostępu w serwisie Amazon Prime. Subskrypcja kosztuje 10,99 dolarów za miesiąc. Obecny kurs dolara to ponad 4 złote, czyli zapłacimy za nią ponad 40 złotych miesięcznie. To stosunkowo niewiele, jeżeli będziemy korzystać z szerokiej biblioteki filmów i seriali. Wśród nich jest na przykład „Mr Robot” i „Suits”. Dwa naprawdę dobre seriale. Poza tym dostajemy dostęp do ponad 2 milionów piosenek do słuchania na naszym koncie Prime.
To taka alternatywa dla Netflix dla osób, które dobrze radzą sobie z językiem angielskim.